Czy lubicie czasem powędrować po rodzinnym mieście tak, jakbyście byli turystami? Bo ja uwielbiam. W taką podróż można się udać z książką „Szaro, ale błękit" Mateusza Chorążyczewskiego, wrocławianina, nauczyciela, pisarza i znawcy osiedlowych tajemnic.
To właśnie osiedle jest głównym bohaterem jego zbioru opowiadań. Bloki, piwnice i podwórka. Zakamarki i skwery. Mieszkania, w których żyją jego zwyczajni i niezwyczajni bohaterowie: zagubiona w czasie nauczycielka, aktywiści tajnej organizacji naprawczej (świetny koncept, do wykorzystania w rzeczywistości), wiedźma, mędrzec sklepowy i piękne dziewczyny, które do pracy wozi bus z kierowcą-prawie-szatanem, dzieciaki, które umieją się bawić i gadające psy. Cały miniświat w jednym miejscu, na wrocławskim osiedlu.
Pamiętam, że gdy byłam nastolatką, zgubiłam się kiedyś wśród bloków na wrocławskim Nowym Dworze. Dziewczynce, wychowanej na Starym Mieście, wszystkie wydawały się takie same. Poszłam do budki telefonicznej (to była era przedsmartfonowa), aby zadzwonić do koleżanki i zapytać, gdzie jest ten jej blok. Okazało się, że pod nim stałam. Gdy spytałam potem, jak trafia do domu, odpowiedziała, że każdy blok jest inny. I gdy przyjrzałam się dokładnie w drodze powrotnej, też to zobaczyłam.
Książka Mateusza Chorążyczewskiego to historie o rzeczach małych i ludziach pozornie niepozornych. Takich jak K., król czasu; ktoś, kto pamięta osiedla początek i kto wie, czy nie będzie widział jego końca.
Sięgnijcie koniecznie po ten zbiorek. To świetna książka na jesień, gdy szaro, ale czasem zdarza się i błękit. Ciekawa jestem, w którym z bohaterów odnajdziecie swojego sąsiada?
Olga Szelc
https://www.facebook.com/ksiazkipodreka
Fotografie dzięki uprzejmości autora.